Islandia zimą

Na początku złowieszczego 2020 roku wybrałam się na Islandię. Bylo pięknie, mroźnie i orzeźwiająco! ❄❄❄ 

Moją bazą był Reykjavik, stolica Islandii - z uwagi na to, że większość samolotow ląduje wlasnie tam i dlatego, że nie mam jeszcze prawa jazdy i musialam korzystac z wycieczek organizowanych przez biura podróży. Mieszka tu około 1/3 populacji co brzmi bardzo dramatycznie, do tego jest to największe i najbardziej zaludnione miasto na całej wyspie.

Dzień 1 

Przyleciałam po południu i mój samolot był jednym z ostatnich wpuszczonych tego dnia do kraju z uwagi na kiepskie warunki atmosferyczne: silny wiatr i zawieje snieżne. Bez problemu odnalazłam przystanek, po chwili nadjechał autobus i zatrzymał się gdzieś przed wjazdem do miasta, a stamtąd rozlokowano nas do mniejszych busów jadących prosto pod hotel. Ponieważ zdecydowałam się na budżetową opcję, był to pokój dzielony z innymi dziewczynami ale aranżacja pokoju pozwoliła na zachowanie prywatności. 

Wczesnym wieczorem wybrałam się na pierwszy spacer po nabrzeżu, wokół Harpy czyli budynku filharmonii i Hallgrímskirkja, czyli kościoła o charakterystycznej bryle. Poszwędałam się również po paru innych ciekawyc miejscach: ogródku z rzeźbami na wolnym powietrzu obok The Einar Jónsson Museum i pokontemplowałam spokojne wody Tjornin w okolicach urzędu miejskiego. Ulice były niemal puste, a pogoda w miarę ok do momentu kiedy nie zaczęło śnieżyć, ale spędziłam na tym pierwszym rekonesansie dobrych parę godzin. W drodze powrotnej ulice wydały mi się o wiele bardziej śliskie i nawet zaliczyłam prawdziwe powitanie z islandzką ziemią.



Dzień 2

Meldując się na śniadanie (wafle z boczkiem i syropem klonowym!), zostałam poinformowana o tym, że wykupiona przeze mnie wycieczka na ten dzień została odwołana z powodu nadal złej pogody. Jako że liczyłam się z taką możliwością, wybrałam się do Aurora Reykjavik, muzeum poświęconemu w całości zorzy polarnej. Idąc do centrum, zdecydowałam się na spacer nad zatoką, która w świetle dnia zrobiła na mnie jeszcze lepsze wrażenie - widoczne w oddali góry, które tak naprawdę są wyspami nadają miastu niesamowitej przestrzeni i poczucia kontaktu z naturą. Po południu skierowałam się za to do gorących źródeł w Laugardalslaug, całe 20 minut pieszo od mojego hotelu. Wejście na nieograniczony czas kosztuje około 6€ i glównym warunkiem wzięcia udziału w jakichkolwiek aktywnościach jest wzięcie przysznia nago. W środku znajduje się duży basen olimpijski i sauna, a na zewnątrz kilka lub nawet kilkanaście gorących źródeł o różnej temperaturze - najgorętrze do którego się odważyłam wejść miało temperaturę 42 stopni Celsjusza! Temperatura na zewnątrz była bliska zeru więc wyjście z budynku lub przejście do innego źródła wymagało trochę odwagi, było to jednak niezapomniane przeżycie, zwłaszcza z platkami śniegu wirującymi nad głową. Na zakończenie dnia wybrałam się do niezależnego kina Bíó Paradís, które wyświetla większość obcojęzycznych filmów z angielskimi napisami. Zobaczony w tak ciekawych okolicznościach Parasite bardzo mi się spodobał.


Dzień 3

Tego dnia czekała mnie około 8-godzinna wyprawa w głąb wyspy. Powiedzieć, że było zajebiście pięknie to jak nic nie powiedzieć. Plan wycieczki był bardzo napięty, ale w każdym miejscu można było obejść każdą atrakcję na spokojnie: wodospad Skógafoss, plaże Black Sand i Reynisfjara, lodowiec Sólheimajökull oraz wodospad Seljalandsfoss. Pogoda tego dnia zmieniała się kilkanaście razy: od zamieci śnieżnej i deszczu ze śniegiem poprzez niemal bezchmurne niebo. Do tego wieczorem wybrałam się na szukanie zorzy polarnej, niestety bez powodzenia. Co ciekawe, organizator wycieczki pozwala w takim wypadku na ponowne niedpłatne uczestnictwo w wyjeździe w innym dogodnym terminie. Szukanie zorzy polega na tym, że autokar jedzie w ciemne miejsce poza stolicę i doświadczeni przewodnicy wypatrują zorzy z użyciem aparatów cyfrowych na długim czasie naświetlania, gdyż zorza rzadko jest widoczna od razu gołym okiem. Ja również probowałam jej szukać na niebie z moim aparatem w telefonie, ale jak widać na ostatnim zdjęciu poniżej, skutki były opłakane :)

 





Dzień 4

Ostatniego dnia czekała mnie kolejna objazdówka, tym razem wokół "Golden Circle". W planie był wodospad Gullfoss, później źródła geotermalne z gejzerami i wizyta w części parku narodowego Thingvellir. Znowu, powiedzieć że był to jeden z najpiękniejszych dni brzmi wręcz śmiesznie. Kiedy dojechaliśmy do wodospadu, zawjej śnieżna trwała w najlepsze i nie można było nic zobaczyć. Mimo to zdecydowałam się na spacer w stronę wody i nagle pogoda zmieniła się w ciągu kilku minut! Przestało padać i wszystko było pokryte świeżym śniegiem, dlatego bardzo jestem ciekawa jak to miejsce wygląda latem. Z kolei gejzery nie zrobiły na mnie aż takiego wielkiego wrażenia, może poza Stokkurem, który wyrzuca w górę wodę co kilka minut. Cała okolica pachnie natomiast podejrzanie (siarkowodór), jest mokro i większość okolicy pokrywa bąblujące błotko. Ostatnią atrakcją był wspomniany park, który oferuje mnóstwo widoków i atrakcji, jednak naszym celem był Kontinental-Spalte, miejsce "pomiędzy światami": Północnoamerykańską i Eurazjatycką płytą tektoniczną. Pamiętam że temperatura w tym miejscu oscylowała wokół zera, ale odczuwalna była -11. Co ciekawe, byłam bardzo blisko tego miejsca poprzedniego wieczoru z wycieczką od zorzy polarnej.



Co mi się podobało?

Tak zwane wycieczki zorganizowane to w wydaniu islandzkim nowa klasa customer service! Ja naprawdę nie cierpię spędzać całego dnia z bandą innych turystów w ciasnym busie, dlatego bardzo mile się rozczarowałam kiedy okazało się że tutejsze busy są nie tylko wygodne i całkiem spore, ale też przewodnicy opowiadają bardzo ciekawe historie na tematy historyczne, ekonomiczne i artystyczne. Co najważniejsze, po przybyciu w każde z miejsc dostawaliśmy około 30-60 minut czasu wolnego, jest to bardzo dużo w porównaniu z podobnymi wycieczkami objazdowymi po Szkocji czy Maderze.

Street art, zainteresowanie sztuką oraz designem jest bardzo duże. Islandczycy kochają muzykować i produkować ładne rzeczy. To tyczy się również ulic i budynków publicznych - ta kolorowa mozaika pod spodem to mural na lotnisku Keflavik.

Co bym zmienia?

Myślę że kilka dni dłużej zrobiłoby pozytywną różnicę, chociaż jestem bardzo szczęśliwa że dane mi było zobaczyć te zapierające dech krajobrazy pokryte śniegiem. Po prostu magia! Z chęcią wybrałabym się tutaj równiez latem, wiosną i jesienią, i obiecałam sobie, że powrócę na Islandię tak szybko jak to będzie możliwe.

Wybrałabym się na łowienie zorzy polarnej już pierwszego wieczoru gdyż nie jest to takie oczywiste że się ją zobaczy nawet w najczarniejszą noc. W przypadku podobnego niefartu zazwyczaj większość biur oferuje ponowny wyjazd kolejnego dnia, a nawet daje możliwość powrotu w ciągu najbliższych dwóch lat.

Zakwaterowałam się w chyba 10-osobowym pokoju w hostelu Hlemmur Square i patrząc z perspektywy czasu bylo to tylko niepotrzebne ryzyko. Pojawiły sie już pierwsze informacje o Covidzie, a co najmniej połowa dziewczyn z mojego pokoju i gości hotelu była pochodzenia azjatyckiego. Pomimo tego, że pokój był całkiem kameralny jak na taką liczbę lokatorek to nie sądzę że ponownie zdecydowałabym się na pokój dzielony z nieznajomymi w czasie pandemii. 


Grunt to: zabranie bielizny termoaktywnej (jak na narty) i nieprzemakalnego obuwia i kurtki.

Komentarze

  1. MCD | DRMCD
    Play your favorite casino games like blackjack, poker, craps, slots and more! All you 경기도 출장마사지 have to do is create your own 의왕 출장마사지 MCD 광양 출장안마 casino account! MCD is a งานออนไลน์ trusted & trusted 의정부 출장마사지 online

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz